Aktorzy do swych ról dobrani zostali perfekcyjnie. Zwinny, malutki wróbelek o perlistym głosie to zasługa Doroty Osińskiej. Potulny, trochę niezdarny, ale bardzo miły nosorożec to Julian Mere. Pojawia się tez trzecia postać, mianowicie samolot, fantastycznie odegrany przez Roberta Tonderę. I tu należy wspomnieć o kostiumach, które mnie zachwyciły. Nie były przesadzone (tak jak to niektóre sceniczne kreacje być potrafią), nie były przejaskrawione, zbyt wymyślne. Były idealnie dopasowane do postaci i do aktora, zaskakiwały detalami, przemyślanymi rozwiązaniami, tak aby jak najdokładniej oddać specyfikę danej postaci. A widzowie odkrywali te pomysły i jeszcze lepiej się przy tym bawili.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że już od pierwszych sekund, spektakl wciąga dzieci i dorosłych do wspólnej zabawy. Interakcja z tak młodymi widzami często wymyka się spod kontroli, ale dzięki temu jest jeszcze ciekawiej i jeszcze śmieszniej. Brawurowo wykonane piosenki zachwycają, pozostają w pamięci na długo. Jak dobrze, że można kupić płytę po spektaklu! Całość trwa niecałą godzinę, bez przerwy. Szkoda, że nie dłużej, bo przy tak wyśmienitej zabawie, nikt by się szybko nie znudził. Na scenie dzieje się bardzo dużo, muzyka jest fantastyczna, trafione teksty piosenek, aktorzy genialni, historia ciekawa i pouczająca. Jednym słowem – rewelacja. Gratulacje dla twórców spektaklu.

CZYTAJ DALEJ

Magda Kurowska,
CzasDzieci.pl