(…) Prym wiedzie tu Andrzej Niemirski, który w natchniony sposób z zakochanego, potem znudzonego zmienia się w męża oszalałego z zazdrości. Pozostała dwójka markuje grę na instrumentach, ale robi to tak doskonale, że czujemy się jak na prawdziwym koncercie. Publiczność bawi się świetnie, choć w pewnym momencie śmiechy ustają. Co zrobić? Takie życie… było ponad sto lat temu.
Bronisław Tumiłowicz,
Przegląd